Owacje na stojąco — tak publiczność wyraziła uznanie dla "Antygony", która po 19 latach znowu zagościła w Teatrze Lalek Banialuka
2 marca widzki i widzowie mogli po raz pierwszy zobaczyć "Antygonę" w reżyserii Gosi Dębskiej na deskach naszego Teatru. Długo niemilknące oklaski najpełniej wyrażały wrażenia zgromadzonej publiczności.
Na zdjęciu od lewej: Justyna Masny, Marta Bartosik, Emil Lipski, Julia Dyga, Tomasz Sylwestrzak,
Marcelina Budz, Martyna Gajak, Katarzyna Pohl, Gosia Dębska i Radosław Sadowski
Dyrektor Teatru Banialuka Jacek Popławski pogratulował i podziękował wszystkim twórczyniom
i twórcy, realizatorkom i realizatorom oraz zespołowi aktorskiemu w składzie: Martyna Gajak, Marcelina Budz, Katarzyna Pohl, Radosław Sadowski i Tomasz Sylwestrzak.
Podziękowania zostały skierowane również w stronę Mecenasa Teatru Lalek Banialuka — Banku Polskiego PKO oraz sponsora — FCA Poland.
Oblicze "naszej" Antygony
Przekład Antoniego Libery, ukazuje antyczny dramat Sofoklesa w nowym, aktualnym świetle. To właśnie po ten przekład sięgnęła reżyserka Gosia Dębska, której świeża, rozedrgana emocjami wizja osadziła Antygonę w naszym tu i teraz. I to wielotorowo.
Scenografka Marta Bartosik uzupełniła wizję reżyserki, projektując przejmujący pejzaż świata za murem, przypominający powojenne zgliszcza, ciągle jeszcze ostygające po pożodze, z nadal unoszącym się dymem i kurzem, pełne szczątków jeszcze niedawno toczącego się, spokojnego życia. To w takiej scenerii zastajemy Antygonę, która staje przed okrutnie trudnym wyborem. To w takiej sytuacji obserwujemy relację dwóch, kochających się, choć myślących inaczej sióstr, poznajemy rozdartego pomiędzy ukochaną a ojcem Hajmona, odkrywamy na nowo Kreona — do bólu autentycznego człowieka, spętanego poczuciem władzy. Aż trudno powiedzieć, kto tutaj był postacią najbardziej tragiczną? Trudno też nie odnieść wrażenia, że sytuacje, problemy i postawy przedstawione
w "Antygonie", mimo upływu czasu i zmieniających się kontekstów, pozostają aktualne, ponadczasowe.
Muzyka Julii Dygi potęguje osadzenie antycznego dzieła w czasie i przestrzeni. Koncepcję kompozytorki dopełnia elektryzujący śpiew (instruktorką wokalną aktorek była Justyna Masny).
Na odbiór całości niekwestionowany wpływ miał też ruch (choreografia Marty Wołowiec) oraz efekty budowane lub wydobywane światłem przez Emila Lipskiego.